9 września 2012

Jak pragnę wina - zapragniesz tam wracać




Aktualizacja
Niestety restauracja Jak pragnę wina z dniem 1.07.2013 zakończyła swoją działalność. Jej los podzieliła również powstała na jej miejsce restauracja Skandal w kuchn! Aktualnie można tam znaleźć restaurację Ślepy Maks.

Warto jednak napomknąć, że pod adresem Piotrkowska 89 za to w dalszym ciągu prężnie działa bar winny pod nazwą Jak pragnę wina.

Słowem wstępu

Ulica Piotrkowska słynie z pięknych kamienic (choć wciąż wiele czeka w kolejce do renowacji). Niestety za pięknem frontu nie zawsze idzie piękno "wnętrza", czyli bramy / podwórka / oficyny. Na szczęście zdarzają się w Łodzi takie perełki jak brama przy Piotrkowskiej 89. Pod tym adresem znajdziemy przytulne i kolorowe miejsce, idealne na spędzenie czasu ze znajomymi bądź drugą połówką. Dzisiaj prezentujemy Wam recenzję mieszczącej się w owej oficynie, restauracji Jak pragnę wina.

Być może sądziliście, że Jak pragnę wina to tylko sklep, ewentualnie winiarnia i dlatego Wasze stopy jeszcze nie przekroczyły progu tej wyjątkowej restauracji. Śpieszymy wyprowadzić Was z błędu: Jak pragnę wina to jedna z najlepszych restauracji łódzkich i to zarówno pod względem podawanych tam potraw, jak i pod względem wystroju, obsługi jak i każdym innym.

Tradycyjnie, Łódź Od Kuchni postara się dostarczyć Wam odpowiedzi na poniższe (i nie tylko te) pytania:
- Czy warto iść do Jak pragnę wina?
- Co warto zjeść?
- Czy w Jak pragnę wina jest drogo?
- Czy Jak pragnę wina to dobre miejsce na randkę?

Zapraszamy do do lektury.

Gdzie i kiedy?


Adres: ul. Piotrkowska 89 (parking od Kościuszki 30 - dla klientów godzina gratis)

Strona www: http://jakpragnewina.pl/pl/restauracja-lodz 

Telefon: 42 630 22 70

Godziny otwarcia:
Pon. - Sob.12:00 - do ostatniego gościa
Niedz.14:00 - 20:00

Pierwsze wrażenie

Nie jestem pewna, czy da się wywrzeć lepsze wrażenie, niż to, które wywarła restauracja Jak pragnę wina. Zdarzało mi się bywać już w tej pięknej bramie, nazywanej wśród Łodzian "Secesją". Mieści się tam bowiem jeszcze kilka innych lokali i sklepów. Jednak nie wiedzieć czemu, do Jak pragnę wina, trafiłam dopiero w swoje urodziny za sprawą pewnego pana, z którym przyszło mi prowadzić Łódź od kuchni.

Był ciepły letni wieczór, więc chwilę zawahaliśmy się, czy wolimy zostać na górze, w malowniczym ogródku z wygodnymi krzesłami i kocami, czy może jednak skusić się na wejście do środka. Zdecydowaliśmy się jednak na drugą opcję, na wypadek pogorszenia się pogody (w końcu jesteśmy w Polsce!).

Jak pragnę wina - klimatyczne wnętrze (źródło [1])

Jak pragnę wina przywodzi na myśl swoim wnętrzem, piwniczkę pełną butelek wina. Na ścianach znajdziemy sporo fotografii z Prowansji, Toskanii i innych "winnych stolic", oprócz tego eleganckie stoliki z białymi nakryciami oddzielają od siebie szklane parawany, które z kolei wywołują skojarzenie z plantacjami winorośli. Dzięki tym zabiegom, bez względu na to, ile osób akurat znajduje się w lokalu i tak będziecie mieli wrażenie pewnej prywatności - nikt nikomu nie będzie zaglądał w talerz.

W tym momencie pragnę podkreślić, że w restauracji Jak pragnę wina zadbano również o idealną muzykę "tła". O ile się nie mylę podczas naszej kolacji z głośników płynęły dźwięki muzyki m.in. Jamesa Morrisona i Franka Sinatry.

Obsługa

W końcu doczekaliśmy się w Łodzi restauracji, w której obsługa wie, które wino pasuje do której potrawy, umie wymawiać nazwy dań w oryginale i na dodatek sprawia wrażenie, że uwielbia swoją pracę.

Kelnerka pojawiła się z menu bardzo szybko, a później przez cały wieczór pozostawała w zasięgu naszego wzroku i nie kazała na siebie czekać, z drugiej zaś strony, nie narzucała swojej obecności. Niedługo po złożeniu zamówienia otrzymaliśmy pyszny, a przy tym bardzo prosty starter w postaci ciepłego domowego pieczywa w towarzystwie oliwy, octu balsamicznego i przypraw. Niby nic, prawda? A jednak! Idealnie pasowało do wina i znów wywołało falę skojarzeń z rejonami morza Śródziemnego. Także bardzo na plus.

Na same dania też na szczęście nie musieliśmy długo czekać. Było to około 20-30 minut, które umilały nam: wspomniana wyżej nastrojowa muzyka, dobre wino i świeże pieczywo.

Do obsługi nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Tak więc, jeśli skusicie się na Jak pragnę wina, koniecznie przygotujcie gotówkę na napiwek.

Jak pragnę wina - wnętrze (źródło [2])

Menu

I znów wielka pochwała czeka restaurację Jak pragnę wina. Klient otrzymuje bowiem dwie karty: jedna to klasyczna karta dań podzielona na sekcje: przystawki, dania główne, napoje itp., a druga to karta win podzielona na wina białe i czerwone. Dzięki skromnej grafice bez problemu jesteśmy w stanie zorientować się w ofercie restauracji i podjąć szybką decyzję na co mamy ochotę. W razie wątpliwości czy dane wino pasuje do dania, które wybraliśmy - kelnerzy chętnie doradzą.

Kuchnię Jak pragnę wina można zdefiniować jako kuchnię międzynarodową. W menu dominują jednak dania francuskie i włoskie, a może raczej wariacje na temat tych dań, ponieważ takich dań nie znajdziecie chyba nigdzie indziej...

Podczas pierwszej wizyty zdecydowałam się na drobiowe crepinette otulone plastrem szynki ułożone na puree z groszku zielonego w asyście sosu śmietanowo winnego (28 zł), zaś mój współtowarzysz  na papardelle z kawałkami kurczaka i suszonego pomidora (22zł). Na deser skusiliśmy się zaś na creme brulee o smaku earl grey z marynowanymi owocami (14 zł). Do tego po lampce wina (9zł), niestety nie pamiętam nazwy, a na stronie internetowej niestety nie udało mi się zlokalizować karty win, którą mogłabym się podeprzeć.

Jedzenie stanowiło istne niebo w gębie. Naprawdę ciężko mi powiedzieć, czy jadłam kiedyś coś równie dobrego jak crepinette z Jak pragnę wina. Od czasu tej wizyty jestem więc absolutną fanką crepinette i śmiało dam się za nie pokroić ;) Porcja wydawała się nie za duża, ale to tylko pozory, ponieważ była naprawdę sycąca. Podobnie było z pastą z kurczakiem i suszonymi pomidorami. Na deser skusiliśmy się więc raczej z łakomstwa. Creme brulle, jak to zwykle bywa, było bardzo słodkie, ale dzięki temu, że zostało złamane marynowanymi owocami, udało nam się uniknąć "przesłodzenia".

Ceny

Dość wysokie (mam tu na myśli głównie ceny dań głównych), jednak na szczęście niewygórowane i całkowicie przystające do jakości serwowanego jedzenia.

Przystawki18 - 40 zł
Zupy11 - 14 zł
Pasty15 - 22 zł
Dania główne28 - 65 zł
Desery14 - 19 zł
Napoje5 - 15 zł
Lampka winaod 8 zł

Oprócz tego Jak pragnę wina ma w swojej ofercie alternatywne menu ogródkowe, co jest dosyć ciekawym i niespotykanym zabiegiem, jak na łódzkie "podwórko gastronomiczne".

Jak pragnę wina - kameralny ogródek (źródło [1])

Minusy

Szczerze, nawet po dłuższym zastanowieniu, nic nie przychodzi mi do głowy. Oczywiście, podobnie jak przy innych lokalach, mogłabym przyczepić się cen. Jak na łódzkie warunki, mogłaby by być ciut niższe. Jednak z drugiej strony idąc do takiej restauracji, wcale nie oczekujemy, że będziemy w niej jedli za pół darmo. Czy dania mogłyby być większe? I znów, teoretycznie: mogłyby, ale po co? Czy idąc do restauracji koniecznie musimy wyjść z niej nadęci niczym balony? Chyba nie o to chodzi, przynajmniej nie nam. Lokalizacja? Chyba trudno o lepszą. Jak pragnę wina nie dość, że mieści się w najładniejszej z łódzkich bram na Piotrkowskiej, to jeszcze znajduje się blisko al. Kościuszki, na której to ulicy czeka na klientów strzeżony parking. Nastrojowa muzyka, oświetlenie, przyjazna atmosfera... Czego chcieć więcej?

A może Wam, drodzy czytelnicy udało się dostrzec jakieś wady Jak pragnę wina i możecie/chcecie się nimi z nami podzielić?

Męski punkt widzenia

Jeśli ktoś poprosi mnie o wskazanie ponadprzeciętnej restauracji w centrum Łodzi, miejsca które z czystym sumieniem mogę polecić - moje myśli od razu powędrują do bramy przy ul. Piotrkowskiej 89. Oficyny, która powinna być wzorem dla wielu innych bram i która udowadnia jak wielki (niestety w większości przypadków wciąż niezagospodarowany) potencjał drzemie w bramach przy największym łódzkim deptaku.

Jak pragnę wina to miejsce wyjątkowe - wewnątrz nieco bardziej formalne, na zewnątrz (piękny ogródek) nieco mniej formalne. Nie wyczułem tam ani grama bufonady i sztuczności - wyczułem (i zobaczyłem) za to perfekcyjnie dopracowany pomysł na restaurację oraz przemyślaną aranżację wnętrza, jak i ogródka. Proste, eleganckie menu, idealnie dobrana muzyka "tła", przyjemne oświetlenie, miła i kompetentna obsługa - wszystko to, sprawia że kilka sekund po wyjściu z Jak pragnę wina najpierw zacząłem się zastanawiać: jak to możliwe, że dopiero teraz odkryliśmy to miejsce? A chwilę później: kiedy znów tu wrócimy?

Moja opinia o Jak pragnę wina może być tylko jedna. Lokal - perła. I to w centrum miasta. I choć pewnie znajdą się osoby, którym nie spodoba się to-lub-tamto, jestem przekonany, że będą stanowiły mało znaczącą mniejszość wśród osób pragnących tam wracać. Raz po raz.

Jak pragnę wina - ogródek (źródło [2])

Końcowa ocena

Jak pragnę wina w Łodzi, jest miejscem wyjątkowym. To nie tylko zwykła restauracja czy winiarnia, to także idealne miejsce na romantyczną kolację we dwoje, spotkanie w gronie przyjaciół czy obiad z rodziną. Jesteśmy przekonani, że decydując się na odwiedziny w Jak pragnę wina, nie będziecie żałować i podobnie jak my, zaraz po wyjściu, zapragniecie tam wrócić, by chociaż przez chwilę poczuć się jak na wakacjach w jednym z krajów śródziemnomorskich.

Jeśli uważnie czytaliście powyższą recenzję restauracji Jak pragnę wina w Łodzi to na pewno nie zdziwi Was, że przyznajemy jej maksymalną liczbę punktów.

Restauracja Jak pragnę wina otrzymuje od nas ocenę 10/10

1 komentarz:

  1. w pełni zasłużona ocena! 10/10! no może 11/10 za desery mniaaaam :-))))))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga - wszystkie komentarze są moderowane. Zastrzegamy sobie prawo do nieopublikowania komentarzy wulgarnych, obraźliwych, niemerytorycznych lub niezawierających konstruktywnej krytyki.